Jako dziecko byłam bardzo odważna, wierzyłam głęboko, że nie ma rzeczy niemożliwych, reguły są po to, żeby je łamać, a granice by je przekraczać.
Kiedy ktoś zapytał mnie „czego się najbardziej boisz?” – mówiłam: „boje się, że kiedyś będę się bać".
Jak wiecie, dzieci kiedy idą do szkoły tracą swoją beztroskość, zaczyna się wyścig szczurów po oceny, koledzy pomagają w budowaniu kompleksów wytykając palcami i wyśmiewając tych, którzy odróżniają się w jakiś sposób od reszty. Dorastamy i to nas przeraża, nasz światopogląd radykalnie się zmienia, zaczynamy mieć problemy i musimy sami podejmować decyzje.
Dlatego z biegiem czasu zaczęłam bać się już tylko pająków oraz tego, że nic w życiu nie osiągnę. Gdzieś w gąszczu nastoletnich pytań i braku odpowiedzi zgubiłam swój strach przed strachem.
Zainspirowana osobą Jacka Walkiewicza i jego wykładem na TEDxWSB, powróciłam do swoich postanowień z dzieciństwa.
Klik! - Link do wykładu pana Jacka.
„20 lat temu bałem się i nic nie robiłem, teraz boję się i robię” – J. Walkiewicz
W tym momencie stawiam sobie pytanie „czego się boisz Karolino?” i odpowiadam, że najbardziej boję się tego, że kiedyś strach może mnie przed czymś powstrzymać, sparaliżować mnie przed działaniem. Z tą różnicą, że teraz wierzę, że jestem w stanie go pokonać, że swoją wewnętrzną siłą jestem w stanie opanować lęk.
Dlaczego tak wielu z nas w to nie wierzy? Boimy się zacząć, boimy się walczyć o swoje, czujemy strach przed podjęciem decyzji.
Czego tak właściwie się boimy i skąd to się bierze?
Moim zdaniem głównie czujemy strach przed porażką. Zanim zdecydujemy się na działanie zaczynamy gdybać co będzie jeśli nam się nie uda, zamiast nastawiać się pozytywnie, przyciągamy negatywne myśli. Zakładamy niepowodzenie z góry, w wyniku czego nie podejmujemy działania.
Czy to w ogóle ma jakiś sens?
Słyszeliście kiedyś o wyuczonej bezradności?
Dawno, dawno temu, bo już pod koniec lat 50, XX wieku rozpoczęto badania nad tym zjawiskiem. W latach 70, XX wieku, psycholodzy Seligman i Maier przeprowadzili eksperyment, dzięki któremu termin ten został rozpropagowany w psychologii.
Towarzystwa ochrony praw człowieka i zwierząt raczej nie byłoby zadowolone umieszczeniem tu procedur i opisów tych badań – Link dla ciekawskich
Wyuczona bezradność - jest to wyuczony stan, który został wytworzony poprzez narażenie na szkodliwe sytuację, w których nie było możliwości ucieczki.
Myślę, że gdybym pokusiła się o nazwanie tego zjawiska dzisiejszą chorobą cywilizacji nie jeden uczony przyznałby mi racje.
Masz wrażenie, że nie kontrolujesz w pełni swoich działań, że nawet jeśli czegoś bardzo pragniesz to nie jesteś w stanie tego osiągnąć? Czy Twoje obawy przed porażką powodują, że nie podejmujesz działania? Czujesz się bezradny już na starcie? – Witaj, Twoja wyuczona bezradność działa i prowadzi Cie na manowce. Depresja, apatia, lęk, zmęczenie, wrogość, brak motywacji, wycofanie z kontaktów społecznych – to nieliczne z powodów, dla których warto się jej pozbyć.
Zróbmy to! Spakujmy walizki naszej wyuczonej bezradności i wyślijmy ją na darmowe, długowieczne wakacje z dala od naszego życia.
Nie musisz przestawać się bać, w wielu sytuacjach strach jest potrzebny.
Tak jak nic nie dzieje się bez przyczyny, tak wszystkie emocje, które przeżywamy mają swoją rację bytu. Emocje negatywne, a wśród nich strach, istnieją po to, by nas alarmować o możliwości wystąpienia niepożądanych skutków. Możliwość nie równa się pewność, dlatego funkcją strachu nie jest automatyczne nastawianie nas na porażkę.
Masz pełne prawo czuć obawy, że Ci się nie uda, ale nie bój się zaryzykować.
Słyszeliście pewnie wiele razy, że kto nie próbuje ten nie wygrywa, że lepiej żałować, że się coś zrobiło niż nie zrobiło. Żałuj po fakcie, nie po, nie w trakcie – mogłabym bez końca wymieniać tego typu cytaty, w Internecie mamy tego na pęczki.
Zarówno sukcesy jak i porażki są wynikiem próby, grunt żeby w jednym i drugim znaleźć punkt zapalny do dalszego działania. Jeśli Ci się coś nie powiedzie – dodaj to do zakładki „doświadczenie” w Twojej głowie, na listę „błędy, które popełniłem i mam nadzieję więcej nie popełnić”.
Wszystko co nas, w naszym życiu spotyka, dzieje się z jakiejś przyczyny, więc wyciągajmy konsekwencje patrząc w przeszłość, kolekcjonujmy wspomnienia, budujmy nasze doświadczenie cegiełkami porażek i sukcesów, aż osiągniemy upragniony cel.
Wiesz, że jest to do zrobienia, że potrafisz – nie wystarczy chcieć spróbować, trzeba pomimo wszystko podjąć wyzwanie. Czyny, nie słowa.
Robię coś tu i teraz, ograniczam słodycze, sięgam po jedzenie świadomie, wychodzę do ludzi, idę na spacer, kupuję rower, buduję swoje poczucie wartości, zaczynam ćwiczyć, patrzę przychylnym okiem na warzywa, ...................................... - miejsce na Twój cel.
Podejmuję wyzwanie – podejmuję działanie i boje się, ale to robię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz