Jakiś
czas temu siedząc ze znajomymi w pubie niechcący usłyszałam rozmowę dwóch
kobiet, zgodnie z efektem coctail party wyłapałam z ich rozmowy tylko tę część, która była w jakiś sposób
zgodna z moimi zainteresowaniami.
„Bardzo, bardzo chciałabym schudnąć, ale wiesz, nie mogę, bo ta niedoczynność tarczycy, to wszystko przez nią. Jak się ma niedoczynność to przecież się tyje i nie da się nic z tym zrobić” – powiedziała jedna z nich zagryzając piwo chipsami.
W takich momentach mam wrażenie, że sami sobie tworzymy problemy, które tak naprawdę nie istnieją.
Owszem kobieta ta miała trochę swojej racji, niedoczynność jest chorobą, która powoduje,
że nasz metabolizm nieco zwalnia swoje tempo, ponieważ hormony wydzielane przez tarczycę wpływają na naszą przemianę materii. Z tego powodu przy niedoczynności tarczycy często przybieramy na wadze, natomiast przy nadczynności dzieje się wręcz odwrotnie.
Co nie oznacza, że gdy szybko tyjesz lub szybko chudniesz od razu możesz sobie postawić diagnozę. Większość problemów związanych z wagą mimo wszystko spowodowana jest przez nasze błędy.
Zdrowy tryb życia to nie tylko zdrowe odżywianie i aktywność fizyczna, ale też zdrowe emocję.
Czasem dzięki odpowiednim składnikom jakie dostarczasz w pokarmie można zapobiec niektórym chorobom, a przecież lepiej zapobiegać niż leczyć. Mimo wszystko nigdy nie diagnozuj się samodzielnie, chyba, że jesteś lekarzem.
Dlaczego mówię akurat o tarczycy, przecież jest wiele chorób dieto-zależnych?
Parę lat temu moja waga zaczęła wariować, rosła jak szalona, powodów tego mogę wymienić wiele: siedzący tryb życia, ciągłe jedzenie fast foodów, słodyczy, nie regularne posiłki, słodkie napoje, dużo za dużo jedzenia... Oj wymienienie każdego błędu byłoby chyba dłuższe niż wszystkie marzenia dzieci zawarte w listach do świętego mikołaja razem wzięte.
Szczególnie kiedy na drugie śniadanie zamiast pełnowartościowej kanapki z ciemnego chleba, z mnóstwem warzyw i chudą wędlinką, wolałam zjeść batona czekoladowego i popić colą.
Nie sądziłam wtedy, że dodatkowym powodem, który może na to wpływać są hormony, a raczej ich pewne braki.
Żyjąc cały czas w tej nieświadomości postanowiłam wziąć się za siebie, schudłam ok. 8 kg, stosując złą, niepełnowartościową i nieracjonalną, niestety dietę – no cóż, dobrze, że głupota mija z wiekiem, podobno.
Mimo wszystko schudłam, udało się!
Miałam jednak pewne problemy ze zdrowiem zarówno przed podjęciem diety,
jak i po jej ‘zakończeniu’, więc postanowiłam w końcu zrobić badania.
Z wynikami wylądowałam u endokrynologa, który z wielkim zdziwieniem w oczach powiedział:
„Pani schudła przy niedoczynności tarczycy?!” - Tak!
„Jak to się pani udało?!” - Bo nie wiedziałam, że ją mam…
Nie miałam powodu, na który mogę zrzucić winę za swoje własne zaniedbanie. Może dlatego odniosłam sukces.
Jeśli ktoś chce szuka sposobów, jeśli nie chce szuka powodów – nieśmiertelne zdanie, które powinno zagościć w naszej bazie motywacyjnych cytatów na zawsze.
Co jeśli z medycznego punktu widzenia wszystko gra?
Mam As w rękawie, sztuczka magiczka, której chętnie Was nauczę.
Dla dobrego początku z kontrolowaniem wagi wystarczy „10-15%” – brzmi trochę matematycznie, ale niech to nie przeraża typowych humanistów.
Jeśli Twoja waga jest za niska, dodaj do każdej swojej porcji 10-15% więcej.
Jeśli Twoja waga jest zbyt wysoka, analogicznie odejmij od każdej swojej porcji 10-15% zawartości talerza.
Liczba ta jest mała, niezauważalna, Ty tego nie odczujesz, Twoja waga prawdopodobnie tak.
Dlaczego, więc nie spróbować, skoro nic nie tracisz, a możesz coś zyskać?
Sztuczka numer dwa?
Twoje ciało słyszy to co Twoja głowa myśli. Dlatego wyobraź sobie siebie za rok i podążaj za tą wizualizacją.
Jak na dobrego magika przystało w swoim kapeluszu doświadczeń mam jeszcze trochę ukrytych sztuczek, którymi chętnie się niebawem z Wami podzielę.
Cierpliwość, chęć i działanie to nasi najlepsi sprzymierzeńcy.
„Bardzo, bardzo chciałabym schudnąć, ale wiesz, nie mogę, bo ta niedoczynność tarczycy, to wszystko przez nią. Jak się ma niedoczynność to przecież się tyje i nie da się nic z tym zrobić” – powiedziała jedna z nich zagryzając piwo chipsami.
W takich momentach mam wrażenie, że sami sobie tworzymy problemy, które tak naprawdę nie istnieją.
Owszem kobieta ta miała trochę swojej racji, niedoczynność jest chorobą, która powoduje,
że nasz metabolizm nieco zwalnia swoje tempo, ponieważ hormony wydzielane przez tarczycę wpływają na naszą przemianę materii. Z tego powodu przy niedoczynności tarczycy często przybieramy na wadze, natomiast przy nadczynności dzieje się wręcz odwrotnie.
Co nie oznacza, że gdy szybko tyjesz lub szybko chudniesz od razu możesz sobie postawić diagnozę. Większość problemów związanych z wagą mimo wszystko spowodowana jest przez nasze błędy.
Zdrowy tryb życia to nie tylko zdrowe odżywianie i aktywność fizyczna, ale też zdrowe emocję.
Czasem dzięki odpowiednim składnikom jakie dostarczasz w pokarmie można zapobiec niektórym chorobom, a przecież lepiej zapobiegać niż leczyć. Mimo wszystko nigdy nie diagnozuj się samodzielnie, chyba, że jesteś lekarzem.
Dlaczego mówię akurat o tarczycy, przecież jest wiele chorób dieto-zależnych?
Parę lat temu moja waga zaczęła wariować, rosła jak szalona, powodów tego mogę wymienić wiele: siedzący tryb życia, ciągłe jedzenie fast foodów, słodyczy, nie regularne posiłki, słodkie napoje, dużo za dużo jedzenia... Oj wymienienie każdego błędu byłoby chyba dłuższe niż wszystkie marzenia dzieci zawarte w listach do świętego mikołaja razem wzięte.
Szczególnie kiedy na drugie śniadanie zamiast pełnowartościowej kanapki z ciemnego chleba, z mnóstwem warzyw i chudą wędlinką, wolałam zjeść batona czekoladowego i popić colą.
Nie sądziłam wtedy, że dodatkowym powodem, który może na to wpływać są hormony, a raczej ich pewne braki.
Żyjąc cały czas w tej nieświadomości postanowiłam wziąć się za siebie, schudłam ok. 8 kg, stosując złą, niepełnowartościową i nieracjonalną, niestety dietę – no cóż, dobrze, że głupota mija z wiekiem, podobno.
Mimo wszystko schudłam, udało się!
Miałam jednak pewne problemy ze zdrowiem zarówno przed podjęciem diety,
jak i po jej ‘zakończeniu’, więc postanowiłam w końcu zrobić badania.
Z wynikami wylądowałam u endokrynologa, który z wielkim zdziwieniem w oczach powiedział:
„Pani schudła przy niedoczynności tarczycy?!” - Tak!
„Jak to się pani udało?!” - Bo nie wiedziałam, że ją mam…
Nie miałam powodu, na który mogę zrzucić winę za swoje własne zaniedbanie. Może dlatego odniosłam sukces.
Jeśli ktoś chce szuka sposobów, jeśli nie chce szuka powodów – nieśmiertelne zdanie, które powinno zagościć w naszej bazie motywacyjnych cytatów na zawsze.
Co jeśli z medycznego punktu widzenia wszystko gra?
Mam As w rękawie, sztuczka magiczka, której chętnie Was nauczę.
Dla dobrego początku z kontrolowaniem wagi wystarczy „10-15%” – brzmi trochę matematycznie, ale niech to nie przeraża typowych humanistów.
Jeśli Twoja waga jest za niska, dodaj do każdej swojej porcji 10-15% więcej.
Jeśli Twoja waga jest zbyt wysoka, analogicznie odejmij od każdej swojej porcji 10-15% zawartości talerza.
Liczba ta jest mała, niezauważalna, Ty tego nie odczujesz, Twoja waga prawdopodobnie tak.
Dlaczego, więc nie spróbować, skoro nic nie tracisz, a możesz coś zyskać?
Sztuczka numer dwa?
Twoje ciało słyszy to co Twoja głowa myśli. Dlatego wyobraź sobie siebie za rok i podążaj za tą wizualizacją.
Jak na dobrego magika przystało w swoim kapeluszu doświadczeń mam jeszcze trochę ukrytych sztuczek, którymi chętnie się niebawem z Wami podzielę.
Cierpliwość, chęć i działanie to nasi najlepsi sprzymierzeńcy.
Całkowicie się z Tobą zgadzam, mogę też być żywym przykładem tego co tu napisałaś. Tak się składa że choruję na niedoczynność przysadki (brak przedniego płata) skutkiem czego jest niedoczynność tarczycy, gonad, praktycznie większości hormonów itd. I udało mi się schudnąć ponad 20 kg. Na początku było podobnie jak u Ciebie. Zaczęłam ostro tyć. Powodów było wiele, jak wiele błędów typu duże, nie regularne posiłki, słodycze, brak ruchu itp. Tyłam, puchłam - wszystko zwalając na chorobę. W pewnym momencie powiedziałam dość. Radykalnie zmieniłam dietę i zaczęłam intensywnie ćwiczyć. Tak, niedoczynność tarczycy nie zwalnia nas od wysiłku fizycznego, jest wręcz wskazana :) Skutkiem czego była utrata 22 kg. Przede mną jeszcze 10, jest trudniej, ale mam nadzieję że się uda. Rozpisałam sie, a chciałam tak naprawdę "przybić piątkę" i zgodzić się z Tobą że sami sobie tworzymy problemy, a zasłanianie się chorobą tylko nas uwstecznia i jest niestety wymówką do zjedzenia kolejnego fastfooda, bo przecież "i tak nie schudnę". Błędne koło. Wystarczy zmienić menu, jadać regularnie zbilansowane, zdrowe posiłki i trochę się ruszać :) Na efekty nie będziemy musieli długo czekać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!