indywidualizm kontra życie w grupie, czyli jak nie iść za wygłodniałym stadem

                                                                      Thinkstockphotos



O mamo, ale boli mnie żołądek po tym kebabie. Normalnie nie wiem czemu w ogóle go zjadłam. Przecież ja nawet nie miałam na niego ochoty, ale wszyscy jedli i głupio mi było tak samej siedzieć bez niczego. Zawsze tak się kończy jak gdzieś wychodzę ze znajomymi.
Oni chcą iść coś zjeść, jakiś fast food w środku nocy, coś na szybko.
Zawsze wtedy nie jestem głodna, ale muszę zjeść, bo nie lubię patrzeć jak inni jedzą i tego nie robić. 


Znacie takie sytuacje? Ja znam, nie jedną, nie dwie, gdybym stwierdziła, że sama nigdy tak nie zrobiłam to byłabym kłamcą. Tylko czasami się zastanawiam, czy jakby ta sama grupka znajomych oblała się benzyną i podpaliła to czy też stwierdziłabym „oni wszyscy się palą, nie mogę się nie palić, mimo że tego nie chce”.


Nie mam tu na myśli „za przyjaciółmi wskoczę w ogień” tylko zwyczajne podążanie za grupą czy jakby to inaczej nazwać społeczną odpowiedzialnością.


Tak jakby to, że na co dzień staram się jeść zdrowo, ale nie mam wyrzutów sumienia jeśli zjem coś w grupie, bo przecież szkodzi to nie tylko mi, ale także im. Tak gdyby ta szkodliwość rozkładała się na 5 ciał a nie jedno. To może zamiast 5 kebabów zjedzmy 1 na pięć osób? Wtedy może by to miało logiczny sens.
Nie mówię tu o przypadkach, że masz ochotę zjeść coś paskudnego – jeśli to Twoja nieprzymuszona wola to rób to co chcesz.


Tylko nie rozumiem czemu niektórych ludzi tak łatwo do czegoś zmusić nawet ich do tego nie namawiając?


Sam jesteś kowalem swojego losu, sam jesteś rzeźbiarzem swojego ciała. Jeśli ciężko Ci namówić znajomych, żeby zjeść razem coś zdrowego to nie pchaj w siebie na siłę tylko dlatego, że oni mają na coś innego ochotę. Nawet jeśli namówisz ich na coś jakościowo lepszego do zjedzenia a sam nie jesteś głodny – też się nie zmuszaj. Brzmi to tak prosto i tak logicznie lecz jest tak trudne do zastosowania kiedy się znajdziemy w takiej sytuacji.
Nie chcesz czegoś robić – nie rób. Łatwo powiedzieć, trudniej nie zrobić gdy wszyscy inni to robią.
Nie powiecie mi, że w waszym życiu nie ma takich sytuacji. Nie mówię tu tylko o chodzeniu do fastfooda o drugiej w nocy, czy jedzeniu dla towarzystwa. Papierosy też się zaczyna palić dla towarzystwa, pić alkohol też.


Czasami zaczyna się dla towarzystwa uprawiać sport i zdrowo odżywiać, więc nie mogę mówić, że zawsze jest to złe. Jednak lepiej podążać za swoimi celami i marzeniami niż zrzucać wszystko na odpowiedzialność społeczną.
Dlaczego? Bo nikt inny tego za Ciebie nie zrobi. Może być Twoją motywacją, może być Twoją dodatkową siłą, Twoim wsparciem, ale nigdy nie wyręczy Cię w Twojej drodzę do sukcesu.


Nie trzeba być psychologiem, żeby zauważyć, że w nasza kultura indywidualną nie jest. My, zwierzęta stadne lubimy być w grupie i robić to co robi grupa.



Jednak czy na pewno zawsze tego pragniemy?  





3 komentarze:

  1. Zawsze trzeba mieć swoje zdanie, co racja to racja. Asertywność - dobra umiejętność.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super blog. Bardzo ciekawe informacje. Blog warty polecenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dokładnie. Sami jesteśmy kowalami swojego losu. Jeżeli nie mamy na coś ochoty, to tego nie róbmy. Nawet jeśli znajomi naciskają. Oni powinni nas wspierać w naszych wyborach. Bo jeśli nie wspierają w sprawach diety, to może w innych, poważniejszych też nie będą nam pomagać?

    OdpowiedzUsuń