Wszędzie widzę te płaskie brzuchy. Mówią, że przyszło lato, że wyrzuć bojler zrób sobie kratę.
To przecież takie modne. A co z tymi, którzy nie lubią mięśni ?
Oczywiście zaprzeczałabym sama sobie, gdybym napisała, że mięśnie to zło. Tylko w tym kulturystycznym pędzie, czasem zapominamy co jest nam w życiu i do życia tak naprawdę potrzebne.
Nigdy nie byłam zwolenniczką otłuszczonych brzuchów, ale też nigdy nie byłam zwolenniczką krat i wystających żył. Przepraszam moi drodzy, ale jeśli słyszę, że wszystkie kobiety lubią mięśniaków to ja chyba, tak jak to mówią mamy, gdy tłumaczysz, że wszyscy dostali złe oceny w szkole „Ty nie jesteś wszyscy”. Ja nie jestem wszystkie.
Jednak jestem przedstawicielką tej płci zwanej wredną i piękną i czasem na kratki u pań patrzę z zazdrością, a czasem z obrzydzeniem.
Jednak jestem przedstawicielką tej płci zwanej wredną i piękną i czasem na kratki u pań patrzę z zazdrością, a czasem z obrzydzeniem.
Jak to mówią „zależy jak leży” a mój punkt widzenia się nigdy nie zmieni i nazywa się „umiar”.
Mój umiar można tłumaczyć na zdrowe jedzenie, zróżnicowaną dietę, trochę ćwiczeń i pozytywne podejście do tego wszystkiego. Nie „muszę” a „chcę” i nie „robię to, bo wyglądam źle” tylko „wyglądam świetnie, a żyję tak, bo lubię”. Nie od dziś wiadomo, że im więcej mięśni tym lepsze spalanie nawet podczas spania. Im mniej otłuszczone ciało tym mniej chorób, lżejsze życie i więcej tak zwanej werwy. Tylko czy robimy to wszystko dla zdrowia, czy dla wyglądu? Czasem pęd za mięśniami mija się z celem, gdy nasza dieta zaczyna być bogata na przemian w białka lub węgle a jedyny cel, który przyświeca to „najpierw masa potem rzeźba”.
Kiedy patrzę na to wszystko to popadam w kompleksy, naprawdę.
Mój brzuch nie jest jakiś super, jasne, że mógłby być lepszy. Zawsze może być lepiej. Jednak medal ma dwie strony, a jeśli nie ma na nim zbyt dużo tkanki tłuszczowej, a gdzieś tam pod nią jednak są te mięśnie mimo, że ich aż tak bardzo nie widać to chyba nie jest aż tak źle? Jaki w ogóle teraz mamy kanon piękna? Chyba się pogubiłam.
Jednak nie mogę być z tego brzucha zadowolona, mimo, że dbam o swoją dietę. Czasami ćwiczę, rekreacyjnie dla zdrowia. Nie, nie wylewam ósmych potów na siłowni. Nie zależy mi na cztero/sześcio czy ośmiopakach.
Zależy mi na moim zdrowiu, a nie szaleńczej pogoni za wyglądem.
Tu pojawia się pytanie klucz, czym jest zdrowy wygląd?
To pytanie pozostawiam Wam i czekam na wasz punkt widzenia, bo mój chyba już znacie.
To pytanie pozostawiam Wam i czekam na wasz punkt widzenia, bo mój chyba już znacie.
Brzuszki piękne, choć chyba nieco za bardzo odtłuszczone. Teraz widzę, ile muszę jeszcze pracować :)
OdpowiedzUsuńdobrze napisane. w tych czasach trudno jest się opędzić od reklam, ludzi, czy rozmów, które mają związek z odchudzaniem, dobrym wyglądem, dietą... jak ktoś nie chodzi na fitness i nie jest na diecie, to prawie jakby nie był za grosz modny. zastanawiam się do czego zmierzamy idąc w tym kierunku. anoreksja, bulimia, uzależnienia, to wogóle odrębny temat, ale bardzo powiązany z tym co napisałaś.
OdpowiedzUsuńCałkowicie się zgadzam. Rozumiem pragnienie posiadania zgrabnej sylwetki, ale taka muskulatura wygląda nienaturalnie i jakoś nie potrafię uznać jej za ładną. Choć to oczywiście kwestia gustu :). Najważniejszy jest zdrowy rozsądek i tak jak piszesz - umiar. Przeginanie w którąkolwiek ze stron może mieć niefajne konsekwencje. Bez sensu :).
OdpowiedzUsuńWielkopolski Instytut Psychoterapii (http://wip-poznan.pl/psychoterapia) pomógł wyleczyć moją córkę. Bardzo im za to dziękuję!
OdpowiedzUsuńZawsze chciałam taki brzuch, ale mam tak jak Ty, w miarę zdrowo się odżywiam, lubię ćwiczyć, ale bez przesady.
OdpowiedzUsuń