Z moich obserwacji wynika, że bardzo dużo studentów próbuje
być lub jest na diecie.
Być może jest to zależne od tego, że wiele osób dostaje przywilej bycia
studentem najczęściej w mieście z dala od domu rodzinnego, odcinamy pępowinę od
rodziców i wybywamy hen daleko w świat. Stajemy się autonomiczną,
samorealizującą się jednostką, choć często zależną od rodziców w kwestiach
pieniężnych. Tylko, że sami decydujemy
na co wydajemy te pieniądze, czy zainwestujemy je w popularne sieci Fast food, dania z torebki czy trochę warzyw.
Jedzenie
trzeba robić samemu i tu jest problem, bo komu chce się gotować? Większość lubi
mieć coś podane pod nos, dlatego idziemy na łatwiznę, zjadamy gotowce, jemy
wtedy kiedy się nam przypomni, że kilka godzin temu chyba byliśmy głodni, więc
obżeramy się tonami przetworzonego, nie wiadomego pochodzenia jedzenia.
Działamy dalej, nie mamy czasu, tyjemy.
Przychodzi nagle taki moment kiedy patrzymy w lustro i stwierdzamy „coś jest
nie tak – trzeba to zmienić” i wtedy sięgamy po dietę.
Obojętnie czy wybieramy diety restrykcyjne, ubogie w kalorie i wartości
odżywcze czy świadomie zmieniamy swój styl życia na zdrowszy – robimy to
podczas studiów.
Najgorzej jest wtedy zadzwonić i powiedzieć „mamo jestem na
diecie?!”, rodzicom się wtedy włączy lampka z napisem „dziecko głoduje”.
Przyjeżdżasz później do domu i rodzice pakują w Ciebie jedzenie na zapas, bo
schudłeś, jesteś niedożywiony.
Jeśli wybrałeś restrykcyjną dietę, ubogą w kalorie i wartości odżywcze, jak
myślisz czy oprzesz się pokusie domowego, smacznego jedzenia?
Myślę, że znasz odpowiedź.
Będąc w domu pochłoniesz wszystko, zaczniesz jeść na zapas, bo przecież po powrocie
do studenckiego życia znów zaczniesz jeść mniej, o ile nie dostaniesz nic
zapakowane w słoiczku na wynos.
Jeśli Twoja dieta przez 2 tygodnie zawierała poniżej 1000 kalorii, a w ciągu 3
dni zaaplikujesz ich sobie 3 razy tyle – Twój organizm zwariuje, będziesz czuć
się pełny, przejedzony, ciężki, bez energii. Waga, która dotąd spadała stanie w
miejscu lub podniesie swoją wskazówkę trochę wyżej, wtedy stwierdzisz, że
jesteś beznadziejny, bo nie potrafisz utrzymać diety – zaczniesz jeść więcej.
Błędne koło, które prędzej doprowadzi Cię do depresji i kompulsywnego objadania
się niż pozwoli Ci żyć zdrowo i być szczęśliwym.
Być studentem na diecie? Owszem! Tylko z rozwagą. Studencie, właśnie walczysz o
swoje wykształcenie wyższe, dlaczego tak mądra osoba jak Ty ucieka się do dróg
na skróty zapominając o wszystkim czego się nauczyła i robi sobie krzywdę?
Dieta – zawsze jako styl życia. Świadomie zmieniając swoje nawyki żywieniowe,
czyli jedząc zdrowo, smacznie, kolorowo, ale również jedząc wszystkie grupy
produktów nie wpadniesz w pułapkę kompulsywnego objadania się będąc w
rodzinnym domu.
Postawa Twoich bliskich się nie zmieni, nadal będą uważać, że
zmizerniałeś, że „na tych studiach to wy
tam na pewno nie macie czasu na jedzenie”.
Jednak jeśli nauczysz się świadomie
panować nad tym co i jakie ilości zjadasz, nie zaczniesz pochłaniać
wszystkiego co będziesz mieć pod ręką. Po prostu nie będziesz tego potrzebować,
a jeśli babcia będzie wmuszać w Ciebie kolejną porcję obiadu – a babci się nie
odmawia – zjesz pół lub dołożysz na talerz trochę więcej surówki i weźmiesz
tego mniejszego schabowego, bo znając pewne zasady żywienia, będziesz wiedzieć dlaczego lepiej tak zrobić.
Twój organizm nie zwariuje jeśli jedząc 1800-2000
kalorii dziennie nagle przez 3 dni zjesz ich o 200-300 kcal więcej.
Będziesz czuć się dobrze, mieć energię i Twoja rodzina będzie zadowolona, że
nie wybrzydzasz. - Wilk syty i owca cała.
Czy zdrowe odżywanie nie jest tego warte?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz