- Nie chce iść do McDonalds
- Czemu? Znowu jesteś na diecie?
- Czy po prostu czasami nie można nie mieć ochoty na śmieciowe jedzenie?
Zdrowe odżywianie a wpływ społeczny. Brzmi dość intrygująco, bo jakby nie patrzeć to tyle przecież się mówi o zdrowym trybie życia. Z każdej strony widzę i słyszę propagowanie dobrego samopoczucia, aktywnego stylu życia. Mówi się wiele o tym jak wiele zła może powodować śmieciowe jedzenie, fast foody, jak źle jest nie uprawiać żadnego sportu. Pomimo tego nadal gdy zjadłam marchewkę zamiast batonika na drugie śniadanie słyszę komentarze w stylu "Ty znowu na diecie?". Dlaczego jedząc cheeseburgera moi znajomi wyglądają jakby chcieli mi bić brawo, bo w końcu zaakceptowałaś siebie i się nie odchudzasz?
Czy to zazdrość czy złośliwość?
Akceptacja swojego wyglądu nie oznacza od razu, że trzeba natychmiast przestać się zdrowo odżywiać i pakować w siebie cale zło tego świata, by poczuć się lepiej. Trudno jest mi stwierdzić czy to stereotypy czy brak odpowiedniej edukacji. Czy może medialna pogoń za szczupłą sylwetką tak bardzo przysłania nam oczy, że nie rozumiemy, że jedzenie jest przede wszystkim dla zdrowia.
Może zjedzenie sałaty przybliża nas do stracenia paru centymetrów bardziej niż zajadanie się hamburgerami, ale przede wszystkim pozwala nam zachować Z-D-R-O-W-I-E.
Jednak gdy mówię, że nie chce iść na kebab czy zjeść fastfooda z budki to nadal słyszę "dieta, dieta, dieta" i trudno jest wytłumaczyć, że to nie jest kwestia odchudzania tylko lepszego samopoczucia.
Owszem, wszystko jest dla ludzi i czasem trzeba się znaleźć i przy budce z hot-dogami, żeby nie zwariować. Lepiej dla nas, żeby ilość takich wypadów nie przeważała na szali naszego codziennego menu.
Zaczynam chodzić na siłownie, jest świetnie, endorfinowa bomba energetyczna. Jestem z tego powodu szczęśliwa i chce podzielić się tym ze znajomymi. Co słyszę? "Znowu się odchudzasz"
Nie chce wydawać pieniędzy na jedzenie na mieście, robię sobie więc obiad i pakuje do pudełeczka, chcąc zjeść przygotowane wcześniej jedzenie w miejscu publicznym zgadnijcie co słyszę.
Nie chce napić się coca coli, coca coli zero też nie. "To co Ty pijesz?!" Hmm, wodę? "Aha"
Nie dajmy się zwariować ludzie! Trzeba w końcu zrozumieć, że dieta to styl życia, to regularność i umiar a także aktywność. Nasze preferencje żywieniowe się zmieniają. Jeśli kiedyś lubiłam jeść hamburgery to nie znaczy, że teraz nie mogę lubić jeść kurczaka ze szpinakiem.
Na szczęście czasem można usłyszeć "ale robisz sobie fajne kolorowe kanapki" zamiast "o kanapka z warzywami, dieta, fuj".
Jeśli społeczeństwo akceptuje to co złe, a neguje to co dobre trzeba zmienić środowisko poprzez wyjście z niego albo proponując mu swoje racje. Jeśli śmiejesz się z ludzi, którzy jedzą jogurt zamiast czekolady to zastanów się w jakim celu to robisz. Dlaczego lepiej jest Ci namówić kogoś do zjedzenia hamburgera, który obok mięsa pewnie nawet nie leżał a nie zaproponujesz swoim przyjaciołom zrobienia jakiegoś fajnego, zdrowego jedzenia wspólnie.
Zamienienie towarzyskich spotkań przy coli i starej, sztucznej bułce z pseudo kotletem w środku na wspólne przygotowywanie zdrowszej hamburgerowej wersji jest misją do realizacji.
Podobno chcieć to móc, więc w czym problem?
Dziwnych masz znajomych i to jest chyba główny problem. Kiedy masz w okół siebie tolerancyjnych kumpli, im to obojętne z czym biegasz po mieście i co wyciągasz na długiej przerwie czy tym podobne. Masz znajomych, którzy na siłę wpieprzają się w Twoje życie, a sami nie mają sił zmienić swojego i chcą byś była tak słaba jak oni.
OdpowiedzUsuńTu nie chodzi tylko o znajomych, ale o wszystkich otaczających nas ludzi. Bliski znajomy to inna kwestia, Ci raczej powinni być motywujący i chcieć dla Ciebie jak najlepiej. Jednak zawsze znajdzie się grono takich, którzy mają swoje zdanie na temat naszego życia. Najlepszym sposobem na nich jest nie zwracać uwagi i robić swoje, ale zgryźliwe komentarze mogą być irytujące. Przykre jest to, że w ogóle takie komentarze padają, że mamy taką małą świadomość jako społeczeństwo. Zdrowie przede wszystkim - niby oczywiste, a takie trudne to zrozumienia.
UsuńZdarząją mi się dokładnie takie same sytuacje jak autorce. Zwłaszcza wśród znajomych w pracy. Jak mówię, że nie chcę się napić wysokosłodzonego napoju, to pukają się w głowę. NIKT się zdrowo nie odżywia. Albo jedzą wszystko, dużo i tłusto, albo się odchudzają nie jedząc nic lub popijając kawałek kiełbasy znanym napojem dodającym skrzydeł, bo nie mają energii do życia. Smutne to...
OdpowiedzUsuńTrochę jakbym czytała swoje myśli :) Bardzo często spotykam się z nieprzyjemnymi komentarzami dotyczącymi głównie jedzenia. " Co to za tektury jesz? To nie jest żarcie!" , "No na pewno od puszki coli nie przytyjesz" , " Z warzyw to najlepiej jedz kabanosy" itd.. Mam trochę ciałka nie powiem, ale staram się jeść zdrowo na miarę swoich możliwości i bardzo denerwuje mnie kiedy ktoś śmieje się z moich wyborów twierdząc, że 'ta dieta nie działa bo schudłaś tylko 1kg'.. a to wcale nie jest żadna dieta, to jest mój wybór i wbrew wszystkiemu i wszystkim dalej będę starała się zdrowo jeść :)
OdpowiedzUsuńJa mam bardzo podobne odczucia, ale najbardziej absurdalne jest to, iż spotykam się z takimi komentarzami od koleżanek ze studiów... dietetyki! Zwykła kanapka do której nasypię sobie kiełków może wywołać falę komentarzy... I tak samo nie wiem, czy wynika to z zazdrości, czy zlośliwości... U mnie bardzo wiele osób uwielbia sobie nawzajem "zaglądać do talerzy". Mój chłopak też w pracy jest komentowany ze względu na to, że zabiera do pracy sałatki przyrządzone samodzielnie, a nie kawał tłustej kiełbasy jak reszta.. ;).
OdpowiedzUsuńSzczera prawda... jestem szczuplutka, choć tez i umięśniona, swego czasu ładowałam w siebie pizze, zapiekanki, frytki i colę, uwielbiałam pizzę z colą, aż pól roku temu odebrałam wyniki, i co? mam 30 lat, cholesterol, trójglicerydy przekroczone, glukoza podwyższona, przestraszyłam się bardzo i zaczęłam zdrowo jeść, staram się ograniczać tłuszcz i nie napychać się bardziej niż potrzeba, choć akurat mąki i mięska sobie nie odmawiam, bo skoro jestem chudziutka to po co, dodatkowo ćwiczę bo uparłam się na kaloryferek na brzuszku, efekty są coraz lepsze, a ja w kółko słyszę "po co się odchudzasz?, "przytyj wreszcie trochę", "kobieta musi mieć trochę krągłości" itd itp - szkoda słów... a zaraz potem koleżanki pytają "co robisz że jesteś taka szczupła?"...leżę na kanapie, jem batony i zajmuję się wytykaniem innym zdrowej diety i ćwiczeń :)))
OdpowiedzUsuń