Czy boisz się kalorii


Czasami mam taką ochotę po prostu rzucić to wszystko i wyjść, iść do McDonald i przejść się z cheeseburgerem po mieście. Czasami mam ochotę zjeść coś paskudnego, niezdrowego, tłustego.
Tylko po co? Ciężko jest mi odpowiedzieć na to pytanie. 

Niestety, taka chęć czasami nachodzi, a ponieważ nie uznaje czegoś takiego jak produkty "zakazane" to wtedy muszę albo usiąść i przeczekać, albo iść się najeść paskudztwa i potem żałować.
Decyzja należy do mnie, bo każdy z nas ma wybór, wolną wolę, jest panem swoich czynów.

Jak myślicie co wybiorę?
Trzeba czasem usiąść i się zastanowić nad tym co się robi.
Kiedy stosowałam różne diety to liczyłam kalorię. Znałam wartości większości produktów jakie stoją w sklepie na półkach. Studiowałam etykietki nie tylko w sklepie, ale nawet sporządzając posiłek. Odbierało mi to całą przyjemność z gotowania, zakupów i jedzenia, bo każda kolejna kaloria była złem. Dlaczego? Nie miałam zielonego pojęcia o zdrowym odżywianiu, a wszystkie informacje znalezione w internecie były ze sobą sprzeczne. 

Oczy otworzył chyba efekt jojo i ogólnie złe samopoczucie oraz właśnie chęć, żeby to wszystko rzucić za przeproszeniem w cholerę.

Po tych wszystkich dietach, człowiek naprawdę ma ochotę iść i zjeść coś paskudnego, żeby odsunąć od siebie piętno "bycia na ciągłej diecie".
Ze skrajności w skrajność, a gdzie złoty środek? 

Ani obsesyjne odchudzanie, ani obsesyjne objadanie się nie jest dobre, dlaczego?
Dla zdrowia!
Trzeba nauczyć się kochać siebie i swoje ciało. Potem zacząć szanować to co się kocha i spojrzeć w przyszłość. Zaczniesz myśleć o tym, że Twój hamburger to zło w czystej postaci i naprawdę nie wiadomo skąd pochodzi, ani co jest w jego składzie. Chętnie sięgniesz po coś z pewniejszego źródła.
Teraz, kiedy nauczyłam się już trochę łączyć smaki, moje potrawy są zdrowe i smaczne.

Po pewnym czasie zmieniają nam się gusta, nasze kubki smakowe zmieniają swoje preferencje. Kiedyś nie cierpiałam awokado, bo smakowało dla mnie jak mydło. Teraz uważam, że mydlaną to ma co najwyżej konsystencję, ale smak ma całkiem niezły.
Można marnować czas i pieniądze na słabe jakościowo jedzenie, można marnować czas i pieniądze na coś zdrowego i smacznego. Przyczyna taka sama a odmienny skutek. 
Ty decydujesz na ile siebie szanujesz.

Liczenie kalorii jest dobre, jeśli wiesz czym tak naprawdę są.
Nie! Kaloria to nie jest mały wścibski potworek, który siedzi w szafie i w nocy zwęża Twoje ubrania.
"Określenie ilości kalorii w produktach żywnościowych wyraża ilość energii, którą przeciętnie przyswaja ludzki organizm przy spożyciu takiego produktu. Taka żywnościowa energia jest później wykorzystywana do podtrzymania funkcji życiowych i aktywności."
Podtrzymywanie funkcji życiowych – czy poważnie uważasz, że 100 kcal na posiłek jest w stanie utrzymać cokolwiek? Czasem lepiej jest zjeść o 100 kcal więcej, jeśli dodatkowo z nimi dostarczasz mega bombę budujących składników odżywczych, niż zjeść coś mniej kalorycznego ale dostarczającego samą chemię albo tylko jeden składnik.

Nie można ani obsesyjnie liczyć kalorii za kalorią, ani bagatelizować ich ilość i jeść ile się da.
Po co odbierać sobie całą chęć przygotowywania potraw?
Nie uczmy się tabelek na pamięć, nie musimy przecież zapisywać każdej kalorii.
Można się nauczyć lubić makaron bez sosu, sałatę bez śmietany, kotleta bez panierki – dla zdrowia.
Można raz na jakiś czas zjeść hamburgera, ale obiecuje Ci, że jeśli Twój organizm się od nich odzwyczai to wizyta w fast-foodzie raz na miesiąc będzie przyprawiać Cię o bóle żołądka.





Jeśli zdarzy Ci się trochę ponad program, krótka ściąga ze spalania i po strachu.



2 komentarze:

  1. A ja nie liczę kalorii ;)
    Czasami, na wyrywki sprawdzam sobie, ile zjadłam węgli, ile tłuszczy, ile białek w ciągu dnia;)
    Po prostu nie jestm już gotowego, przetworzonego jedzenia, tylko gotuję sama wszystko, starannie wybieram produkty, jem więcej warzyw, zmianiłam biały ryż na brązowy, biały makaron na pełnoziarnisty, gotowe mussli na owsiankę z owocami, gotowy sos czosnkowy na sos własnej roboty itd:) Warto, naprawdę warto!:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten wpis jest na poziomie dziecka z podstawówki... Każdy średnio ogarnięty człowiek wie, że nie należy popadać w skrajności. Natomiast autorka chyba za dobrze nie zna się na odżywianiu bo zamiast skupić się np. Na tym jak.ważne są enzymy, regularne posiłli, jaką rolę odgrywa błonnnik, co się dzieje z jelitami kiedy jemy.padludztwa z maca(o którym przecież wspominała), stworzyła wpis który nic nie wnosi nowego. Jednym słowem banały, na poziomie wypracowania z biologii w 3 klasie szkoły podstawowej.

    Wiktoria

    OdpowiedzUsuń