Czerwiec
to dla studentów cudowny miesiąc, w którym nagle budzimy się do
życia i nauki.
Sesja nadeszła, walka o wolny wrzesień, stypendia lub zaoszczędzenie pieniędzy na warunku trwa. Ponieważ jestem studentką, znam ten ból. Wszyscy wiemy, że regularność to podstawa.
Powinno się systematycznie uczyć, uczęszczać na wszystkie wykłady, a potem bez problemu powtórzyć zdobytą wiedzę, zdać egzamin na 5 i iść do przodu. W praktyce wszystko wygląda niestety inaczej.
Termin egzaminu się zbliża człowiek zaczyna szaleć. Trzeba się uczyć dzień i noc, noc i dzień, nie ma czasu na jedzenie, sporty, tylko wiedza, wiedza, wiedza. Żeby przeżyć taki maraton potrzeba oczywiście wspomagaczy. Jeśli myślisz o nauce to co pierwsze przychodzi Ci na myśl jako pomocne? Mi czekolada!
Moja nauka do egzaminów zazwyczaj wyglądała tak, że zarywałam noce. Śmiałam się kupując kilka energetyków, czekolad oraz dań z proszku nazywając to "zestawem małego chemika".
Kawa, energetyki podnosiły mi powieki i ciśnienie. Czekolada ma cudowny efekt placebo, póki wmawiam sobie, że pomaga mi w nauce to pomagała. Dania z proszku? Bo mam za mało czasu, kiedy uczę się na ostatnią chwilę, a danie z proszku to 3 minuty i obiad gotowy – nie trzeba się nawet za bardzo od notatek odrywać. Po sesji moje ciało i mój organizm wyglądał jak po wojnie, jakby przebiegło po mnie stado dzikich małp. Samopoczucie paskudne, bolący brzuch nie tylko ze stresu, podkrążone oczy i zły humor.
Nauka musi mnie aż tyle kosztować? Naprawdę? Chyba nie.
Czas zmienić podejście. Nauczyć się uczyć bez wspomagania. Jak? Zmieniając myślenie.
Jak już napisałam wcześniej wszystkie dodatki to efekt placebo.
Energetyki może i dodają nam energii, ale poza kosmiczną dawką kofeiny zawierają w sobie tyle cukru, że energia ta działa przed kilka minut, a później mamy taki spadek, że trzeba znów naładować baterię.
Jeśli robimy to kolejną ogromną dawką kofeiny obciążamy sobie serce. Jeśli serce nie działa dobrze, to nie pompuje nam tyle ile powinno krwi do mózgu, więc osłabiamy jego pracę. Logicznie rzecz ujmując osłabienie pracy mózgu raczej nauce nie sprzyja.
Sen, sen i jeszcze raz sen. Dlaczego? Stres nie sprzyja nauce, a nawet hormony wydzielane podczas sytuacji stresowych uszkadzają nasz hipokamp, czyli tą część mózgu która jest odpowiedzialna za zapamiętywanie. Późną porą przyswajamy wiedzę na zasadzie 3Z "zapamiętaj, zalicz, zapomnij".
Informacje do naszej długotrwałej pamięci docierają kiedy jesteśmy wypoczęci i skoncentrowani.
Najlepszą porą na naukę są godziny około południa, jesteśmy wtedy bardziej skupieni i mamy najwięcej siły. Musimy pamiętać o tym, że nasze organizmy mają swoje rytmy dobowe, wiedzą kiedy trzeba być pobudzonym a kiedy czas iść spać. Im później tym mniej wydzielają hormony pomocne w przyswajaniu wiedzy, a bardziej wysyłają sygnał "odłóż książkę i idź spać".
Kiedy nie śpisz kilka nocy z rzędu, albo przeznaczasz sobie na sen 3 godziny w ciągu 3 dni. Nie zdziw się jak zaśniesz na egzaminie, zamiast lampki nad głową gdy usłyszysz pytanie zapali Ci się czerwone światło alarmowe z dźwiękiem "dziury w pamięci, dziury w pamięci".
Co ze wspomaganiem? Moje cudowne placebo – czekolada.
Bez czekolady się nie nauczę, bo ktoś mi kiedyś powiedział jak byłam dzieckiem, że czekolada ma magnez, który poprawia koncentrację. Mleczna czekolada ma go niestety tyle co kot napłakał, więc jej magiczne działanie zawdzięczam swojemu nastawieniu, bo ktoś mi kiedyś powiedział, że to działa.
Lepiej chyba posilić się orzechami, lub migdałami, które mają naprawdę zbawienny wpływ na nasz organizm i zawierają o wiele więcej minerałów, które naprawdę wpływają na naszą koncentrację i pamięć.
Dodatkowo mają kilka skutków ubocznych w postaci poprawienia cery czy metabolizmu.
Co jeśli uwielbiam czekoladę? Prawdziwa gorzka czekolada zawiera trochę więcej wspomnianego magnezu niż słodka. Ja się czekolady nie wyrzeknę, kupuje gorzką i zamiast całej tabliczki zjadam kilka cząstek. Tak, wiem, prawdziwe gorzkie czekolady z dużą zawartością kakao są drogie. Ja jako biedna studentka kupuje taką za 3 zł w biedronce – wmawiam sobie, że wspomaga naukę tak samo jak taka za 5 zł – działa, polecam.
Co z czasem na przyrządzanie obiadów?
Po pierwsze jeśli się dobrze rozplanuje naukę to ma się czas, ale uczelnie nie zawsze sprzyjają i robią nam egzaminy dzień po dniu, co wtedy? Zupa z torebki nie doda nam energii do nauki, co z tego, że zaoszczędzimy czas kiedy tak naprawdę właśnie go zmarnowaliśmy? Jeśli nie ma mocy to nie ma efektów, a naładować baterię jakoś trzeba.
Zróbmy sobie przerwę na obiad. Przygotowanie zdrowego obiadu wymaga od nas czasem 10-15 minut i nie mówię tu nawet o tym, że można go zrobić wcześniej i odgrzać.
Makaron pełnoziarnisty wrzucamy do garnka, al dente 8 minut. Podczas gotowania makaronu kroimy warzywa i kurczaka w małą kostkę, wrzucamy na patelnię, dorzucamy pomidory z puszki, przyprawy do smaku – 15 minut gotowe. Nie sztuczne, pożywne i dodające energii (tańsze niż 3 zupki, mrożona pizza i 5 energetyków).
Aktywność fizyczna też sprzyja nauce. Zostało to nawet udowodnione naukowo. Dzieci uprawiające sport mają lepsze wyniki w nauce niż ich bierni koledzy. Bieganie łagodzi stres, poprawia nam humor, wydzielają się dzięki niemu hormony szczęścia.
Nawet zwykłe ćwiczenia rozciągające pozwalają wyciszyć umysł, poprawić metabolizm i napędzić nasz organizm do działania. Wysiłek po nauce sprawia, że lepiej zapamiętujemy, a nauka po wysiłku jest dobrze przyswajalna, bo mamy dotleniony umysł.
To co, robimy sobie przerwę na 15 minutowy stretching, a może 20 minut joggingu ? Aktywność fizyczna sprawia też, że lepiej czujemy się sami ze sobą, a nic tak nie pomaga w nauce jak pozytywne nastawienie do świata i samego siebie.
Mogłabym mówić to co mówią wszyscy, nie zostawiaj nauki na ostatnią chwilę, zaplanuj.
Powiem jednak poznaj siłę swojego pozytywnego myślenia, nie truj się "bo sesja", przyciągaj pozytywny wynik egzaminu swoimi myślami i ładuj swoje energetyczne baterię pożywnym, zdrowym jedzeniem i ćwiczeniami. Jeśli przestajesz przyswajać zrób sobie przerwę, nie marnuj czasu na czytanie i nie rozumienie tego co czytasz. Zapamiętaj, zalicz i ciesz się wakacjami.
Sesja nadeszła, walka o wolny wrzesień, stypendia lub zaoszczędzenie pieniędzy na warunku trwa. Ponieważ jestem studentką, znam ten ból. Wszyscy wiemy, że regularność to podstawa.
Powinno się systematycznie uczyć, uczęszczać na wszystkie wykłady, a potem bez problemu powtórzyć zdobytą wiedzę, zdać egzamin na 5 i iść do przodu. W praktyce wszystko wygląda niestety inaczej.
Termin egzaminu się zbliża człowiek zaczyna szaleć. Trzeba się uczyć dzień i noc, noc i dzień, nie ma czasu na jedzenie, sporty, tylko wiedza, wiedza, wiedza. Żeby przeżyć taki maraton potrzeba oczywiście wspomagaczy. Jeśli myślisz o nauce to co pierwsze przychodzi Ci na myśl jako pomocne? Mi czekolada!
Moja nauka do egzaminów zazwyczaj wyglądała tak, że zarywałam noce. Śmiałam się kupując kilka energetyków, czekolad oraz dań z proszku nazywając to "zestawem małego chemika".
Kawa, energetyki podnosiły mi powieki i ciśnienie. Czekolada ma cudowny efekt placebo, póki wmawiam sobie, że pomaga mi w nauce to pomagała. Dania z proszku? Bo mam za mało czasu, kiedy uczę się na ostatnią chwilę, a danie z proszku to 3 minuty i obiad gotowy – nie trzeba się nawet za bardzo od notatek odrywać. Po sesji moje ciało i mój organizm wyglądał jak po wojnie, jakby przebiegło po mnie stado dzikich małp. Samopoczucie paskudne, bolący brzuch nie tylko ze stresu, podkrążone oczy i zły humor.
Nauka musi mnie aż tyle kosztować? Naprawdę? Chyba nie.
Czas zmienić podejście. Nauczyć się uczyć bez wspomagania. Jak? Zmieniając myślenie.
Jak już napisałam wcześniej wszystkie dodatki to efekt placebo.
Energetyki może i dodają nam energii, ale poza kosmiczną dawką kofeiny zawierają w sobie tyle cukru, że energia ta działa przed kilka minut, a później mamy taki spadek, że trzeba znów naładować baterię.
Jeśli robimy to kolejną ogromną dawką kofeiny obciążamy sobie serce. Jeśli serce nie działa dobrze, to nie pompuje nam tyle ile powinno krwi do mózgu, więc osłabiamy jego pracę. Logicznie rzecz ujmując osłabienie pracy mózgu raczej nauce nie sprzyja.
Sen, sen i jeszcze raz sen. Dlaczego? Stres nie sprzyja nauce, a nawet hormony wydzielane podczas sytuacji stresowych uszkadzają nasz hipokamp, czyli tą część mózgu która jest odpowiedzialna za zapamiętywanie. Późną porą przyswajamy wiedzę na zasadzie 3Z "zapamiętaj, zalicz, zapomnij".
Informacje do naszej długotrwałej pamięci docierają kiedy jesteśmy wypoczęci i skoncentrowani.
Najlepszą porą na naukę są godziny około południa, jesteśmy wtedy bardziej skupieni i mamy najwięcej siły. Musimy pamiętać o tym, że nasze organizmy mają swoje rytmy dobowe, wiedzą kiedy trzeba być pobudzonym a kiedy czas iść spać. Im później tym mniej wydzielają hormony pomocne w przyswajaniu wiedzy, a bardziej wysyłają sygnał "odłóż książkę i idź spać".
Kiedy nie śpisz kilka nocy z rzędu, albo przeznaczasz sobie na sen 3 godziny w ciągu 3 dni. Nie zdziw się jak zaśniesz na egzaminie, zamiast lampki nad głową gdy usłyszysz pytanie zapali Ci się czerwone światło alarmowe z dźwiękiem "dziury w pamięci, dziury w pamięci".
Co ze wspomaganiem? Moje cudowne placebo – czekolada.
Bez czekolady się nie nauczę, bo ktoś mi kiedyś powiedział jak byłam dzieckiem, że czekolada ma magnez, który poprawia koncentrację. Mleczna czekolada ma go niestety tyle co kot napłakał, więc jej magiczne działanie zawdzięczam swojemu nastawieniu, bo ktoś mi kiedyś powiedział, że to działa.
Lepiej chyba posilić się orzechami, lub migdałami, które mają naprawdę zbawienny wpływ na nasz organizm i zawierają o wiele więcej minerałów, które naprawdę wpływają na naszą koncentrację i pamięć.
Dodatkowo mają kilka skutków ubocznych w postaci poprawienia cery czy metabolizmu.
Co jeśli uwielbiam czekoladę? Prawdziwa gorzka czekolada zawiera trochę więcej wspomnianego magnezu niż słodka. Ja się czekolady nie wyrzeknę, kupuje gorzką i zamiast całej tabliczki zjadam kilka cząstek. Tak, wiem, prawdziwe gorzkie czekolady z dużą zawartością kakao są drogie. Ja jako biedna studentka kupuje taką za 3 zł w biedronce – wmawiam sobie, że wspomaga naukę tak samo jak taka za 5 zł – działa, polecam.
Co z czasem na przyrządzanie obiadów?
Po pierwsze jeśli się dobrze rozplanuje naukę to ma się czas, ale uczelnie nie zawsze sprzyjają i robią nam egzaminy dzień po dniu, co wtedy? Zupa z torebki nie doda nam energii do nauki, co z tego, że zaoszczędzimy czas kiedy tak naprawdę właśnie go zmarnowaliśmy? Jeśli nie ma mocy to nie ma efektów, a naładować baterię jakoś trzeba.
Zróbmy sobie przerwę na obiad. Przygotowanie zdrowego obiadu wymaga od nas czasem 10-15 minut i nie mówię tu nawet o tym, że można go zrobić wcześniej i odgrzać.
Makaron pełnoziarnisty wrzucamy do garnka, al dente 8 minut. Podczas gotowania makaronu kroimy warzywa i kurczaka w małą kostkę, wrzucamy na patelnię, dorzucamy pomidory z puszki, przyprawy do smaku – 15 minut gotowe. Nie sztuczne, pożywne i dodające energii (tańsze niż 3 zupki, mrożona pizza i 5 energetyków).
Aktywność fizyczna też sprzyja nauce. Zostało to nawet udowodnione naukowo. Dzieci uprawiające sport mają lepsze wyniki w nauce niż ich bierni koledzy. Bieganie łagodzi stres, poprawia nam humor, wydzielają się dzięki niemu hormony szczęścia.
Nawet zwykłe ćwiczenia rozciągające pozwalają wyciszyć umysł, poprawić metabolizm i napędzić nasz organizm do działania. Wysiłek po nauce sprawia, że lepiej zapamiętujemy, a nauka po wysiłku jest dobrze przyswajalna, bo mamy dotleniony umysł.
To co, robimy sobie przerwę na 15 minutowy stretching, a może 20 minut joggingu ? Aktywność fizyczna sprawia też, że lepiej czujemy się sami ze sobą, a nic tak nie pomaga w nauce jak pozytywne nastawienie do świata i samego siebie.
Mogłabym mówić to co mówią wszyscy, nie zostawiaj nauki na ostatnią chwilę, zaplanuj.
Powiem jednak poznaj siłę swojego pozytywnego myślenia, nie truj się "bo sesja", przyciągaj pozytywny wynik egzaminu swoimi myślami i ładuj swoje energetyczne baterię pożywnym, zdrowym jedzeniem i ćwiczeniami. Jeśli przestajesz przyswajać zrób sobie przerwę, nie marnuj czasu na czytanie i nie rozumienie tego co czytasz. Zapamiętaj, zalicz i ciesz się wakacjami.
Polecam metodę nauki zwaną Pomodore http://produktywnie.pl/1998/technika-pomodoro-najprostsza-metoda-zarzadzania-czasem/
OdpowiedzUsuń