Aplikacje, czyli dietetyczne boty




Czasami lubię sobie powchodzić na różne portale, na których można znaleźć ciekawostki dotyczące zdrowego stylu życia, odchudzania czy wielką porcję motywacji.
Sama prowadzę taką działalność na tym blogu, a jestem zdania, że w tym aspekcie nie istnieje konkurencja a krąg wzajemnej inspiracji do działania. Dlatego patrzę sobie to tu, to tam w celu zdobywania wiedzy. Jednak to tylko internet na który nie ma nałożonej cenzury ani autoryzacji tekstów. Nie zawsze wszystko co tu trafia to wiedza rzetelna i jakościowa. Nie wszystko poparte jest latami badań, eksperymentów czy zwykłego doświadczenia na samym sobie. Niektórzy coś gdzieś usłyszą, niczym plotka lub jak przy zabawie w głuchy telefon. Przekazują dalej, wrzucają w eter puste rady o których nie mają zielonego pojęcia. Mimo wszystko internet to kopalnia wiedzy, czasem można znaleźć coś przydatnego i w nie skomputeryzowanym świecie byłoby żyć ciężko.

Poszukując ciekawostek natknęłam się na pewną stronę, która oferuję diagnozę dietetyczną online – no czemu by nie spróbować? Phi. Jasne, że sobie zrobię. Wypełniam formularz krok po kroku, dokładnie i szczerze. Waga, wymiary to jeszcze da się zmierzyć. Pytanie, które zupełnie nie jest miarodajne to typ budowy. Ciężko jest samemu określić swój typ budowy patrząc tylko w lustro, bo mamy zaburzony obraz siebie, każdy z nas postrzega swoje ciało inaczej niż w rzeczywistości. Dalej wahania wagi, nawyki żywieniowe – super pytania, podoba mi się. Bardzo ciekawie skonstruowana diagnoza, jak na coś co jest on-line.
Dochodzę do pytania o zachcianki i doznaję lekkiego szoku. W pytaniu o to czego nie potrafię sobie odmówić obok słodyczy, czekolady, która przecież też jest słodyczem oraz słonych przekąsek jest mięso. Naprawdę? Chyba trochę słabo sprecyzowane pytanie.
Nawet jak na diagnozę on-line, można byłoby napisać czy to mięso to tłusty schabowy w panierce, smutna parówka czy pseudo mięso z fasfooda. Widząc hasło "mięso" w mojej głowie rodzi się myśl o kurczaku czy indyku – w sumie innego nie jadam, bo nie lubię. Bez kurczaka żyć się nie da – oświadczam sama sobie i klikam. Nie potrafię sobie odmówić mięsa.
Formularz wysłany. Moim głównym powodem jego wypełnienia była prognoza ile potrzebuje czasu do osiągnięcia wagi, która będzie mnie satysfakcjonować.
Dla wiadomości, nie wpisałam sobie wagi, do której dążę, bo wiem, że na nią potrzeba bardzo dużo czasu. Opcjonalnie wpisałam "- 4 kg" od obecnej. Moim zdaniem przy zdrowym trybie życia i ćwiczeniach - miesiąc, może półtora wystarczy spokojnie do osiągnięcia tej wagi.
Internetowy bot dietetyk mówi mi, że jeśli będę mieć złe nawyki żywieniowe w ciągu 2 lat przytyję 20 kg (dzięki motywatorze!). W tej samej diagnozie stwierdza, że w 80% moje nawyki żywieniowe są dobre, a chęć na mięso świadczy o ukrytej złości (szkoda, że na psychologii nas tego nie uczą).
Patrząc na taką diagnozę myślę sobie, jest świetnie, jestem zmotywowana, mam dobre nawyki, moja waga jest nawet w normie, ale tkankę tłuszczową wyliczoną na zasadzie mojego zaburzonego obrazu siebie trzeba by zredukować.
W końcu dochodzę do odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie "kiedy schudnę?". W tym momencie cały mój entuzjazm zanika.
Jeżeli zmienię swój styl odżywiania, który według tego samego bota jest dobry, to zrzucenie 4 kg zajmie mi... uwaga, uwaga, uwaga.... 4 miesiące! Jeżeli zastosuję ich dietę – miesiąc, półtora.
No tak, czasami brakuje mi w tych wszystkich internetowych diagnozach trochę ludzkiego podejścia. Brakuje mi odpowiedzi "Twoje nawyki żywieniowe są dobre, trzymaj tak dalej, nie potrzebujesz naszej porady, powodzenia".
Gdyby mi wyszło, że mam fatalne podejście do odżywiania zaproponowanie mi skorzystania z ich usług jest idealnym rozwiązaniem. Tylko nie rozumiem po co zmieniać coś co już zostało zmienione.

Owszem taki bot może nam pomóc, rozjaśnić naszą wiedzę, uregulować – nie wszystko co jest sztuczną inteligencją jest złe, ale też nie wszystko jest dobre.
Czasem warto sprawdzić kwalifikację twórcy takiego bota, skąd nasz online doradca posiada swoją wiedzę, bo przecież ktoś mu ją musiał zaszczepić.
Aplikacje na telefony, tabele kaloryczne, programy liczące zapotrzebowania, aplikacje mierzące dystanse, kalorie – świat idzie na przód. Sama z nich korzystam i jestem zadowolona, ale trzeba brać poprawkę. Wszystko jest dla ludzi, ludzi myślących. Trzeba o tym pamiętać. Trochę logicznego podejścia.
Nikomu nie można bezgranicznie ufać, więc dlaczego ufamy robotom.
One mają wiedzę pochodzącą ze statystyk, liczb, uśrednień. Nikt z nas nie jest typowym panem/panią X.



1 komentarz:

  1. Wiem o jakiej stronie piszesz, bo kupilam u nich plan diety na 2 m-ce. Mysle, ze dla poczatkujacych osob (jak ja) to dobre rozwiazanie, bo na prawde nie mam czasu na szukanie i ukladanie sobie planu co-ile-kiedy jesc.
    Pomijam to, ze tez mi sie nie podobala ich "motywacja", bo jem zdrowo i cwicze.
    Jestem ciekawa efektu -12kg wg bota osiagne juz na poczatku wrzesnia (zaczynam od 20.06.)

    OdpowiedzUsuń