kilka minut zmieniajacych swiatopoglad



Od czasu do czasu chodzę na siłownie. Lubię biegać na świeżym powietrzu, ale nie przepadam za domowymi ćwiczeniami z komputerem.
Grupy mnie bardziej motywują. Korzystam więc z zajęć fitness, siłowni z obciążeniami, strefy bez obciążeń a w nagrodę za to, że się staram to od czasu do czasu pełen relaks w saunach.
Wydaje pieniążki na karnet (jako student biorę tylko te po promocji), potem narzekam, że nie mam ciągle kasy na nic innego, a w dodatku, że muszę wstawać i jechać już na ten trening, bo przecież zapłaciłam.
Dojazdy to marnowanie czasu, myślę sobie. Chociaż odkąd zaworze się tam rowerem a nie autobusem,  trochę mniej traktuję ten czas jako czas zmarnowany.


Dziś, jest sobie deszczowy wtorek. Ledwo zwlokłam się z łóżka, żeby w ogóle ruszyć się i jechać ćwiczyć.
Trochę siłowni i chwila biegu na bieżni, widzę u siebie straszny spadek motywacji. Jedynie motywacyjna koszulka, którą mam na sobie "dodaje mi skrzydeł". 

Biegnę, chociaż wcale mi się chyba nie chce. Paskudna pogoda dziś, ale wiem, że po treningu poczuje się lepiej.
Obok mnie na bieżni biegnie truchcikiem pewna kobieta. Na oko ma około 50 lat, jest wysportowana.
Widuje ją dość często, zawsze spędza na bieżni około godziny.

Choć nie lubię podsłuchiwać, to słyszę jej rozmowę z inną starszą kobietą. Mówi jej, że dziś zrobiła już 5 km na orbitreku, 7 km na rowerku i teraz właśnie 5 km na bieżni.  Nie wytrzymałam i chociaż nie wypada wtrąciłam się trochę do rozmowy. Pochwaliłam świetną kondycję tej kobiety i zaczęłyśmy rozmawiać.
Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, wcale nie miała 50 lat.

Powiedziała mi, że od 3 lat chodzi na siłownie, dwa razy w tygodniu. Nie chodzi na nią dla kondycji tylko dla lepszego samopoczucia. Ma problemy z krążeniem, więc cieszy się, że dzięki swojej aktywności nie ma żylaków.
Chodzi na siłownie, bo po niej czuje się lepiej, dla swojego psychicznego komfortu.
Cytuję "po takim dniu mogę napisać w swoim notesie 'jestem szczęśliwa'". W dni bez treningu czuje się nieswojo, ale z treningami nie można przesadzać.
Powiedziała mi też, że ludzie w jej wieku nie mają czasu, pieniędzy ani chęci.
Wolą tylko siedzieć i narzekać, a później jak umierają okazuje się, że nic z tego życia nie mieli a wszystkie oszczędności chowali pod poduszką.
"Wolę zadawać się z młodszymi, bo z nimi nie rozmawiam o chorobach".
"Trzeba żyć chwilą" - te słowa zapamiętam na dość długo.
Kiedy będę w jej wieku też chcę, tak jak ona gromadzić wspomnienia, chwilę a nie oszczędności i gadżety. 


Ta kobieta sprawiła, że mój dzisiejszy dzień jest lepszy. Mogę stwierdzić, że te 10 minut rozmowy zmieniły mój światopogląd.
Chciałabym, żeby w wieku 67 lat (bo tyle w rzeczywistości miała pani wyglądająca mi na maksymalnie 50), młoda dziewczyna ledwo biegnąca na bieżni obok mnie pozazdrościła mi kondycji.
Co dzień jesteśmy starsi, dbajmy o to, by w swoich dzienniczkach zapisać "jestem szczęśliwa" teraz, za dziesięć czy za dwadzieścia lat.
Dbajmy o swoją kondycję psychiczną i fizyczną. 

Chciałabym w wieku poprzedzającym siedemdziesiątkę z dumą powiedzieć, że żyje chwilą i czekam na kolejny rok.

Życzę Wam wszystkim, żebyście na swojej drodze spotykali takich ludzi oraz żebyście byli takimi ludźmi.
Nigdy się nie poddawaj, być może właśnie jesteś dla kogoś przykładem.

4 komentarze:

  1. Dziękuję za ten wpis. Bardzo motywujący. Ja się zupełnie poddałam. Za cokolwiek się biorę, to wszystko mnie nudzi i nie mam do żadnego sportu motywacji. A potrzeba mi ruchu bardziej niż komukolwiek innemu. Siedzę mnóstwo czasu przy komputerze, zawodowo i prywatnie. Moja mama, która ma ponad 60 lat, od 6 lat regularnie ćwiczy, jeździ na rowerze, pływa i na codzień jeszcze ma ruch koło domu i zwierząt. A ja wiecznie narzekam na brak odpowiedniej pogody, na brak odpowiedniego stroju, na brak partnera do ćwiczeń, gdyż właśnie zajęcia grupowe najbardziej mnie motywują do ćwiczeń, na zbytnie zmęczenie, na konieczność wczesnego wstawania, itd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba brać przykład z mamy. Miałam podobnie jak Ty. Lubię pracować przy komputerze, bardzo i spędzam dużo czasu siedząc. Kiedyś nienawidziłam biegać, siłownie omijałam wielkim łukiem a ćwiczenia w domu przyprawiały mnie o ciarki (w sumie akurat to się nie zmieniło). Wszystko mnie szybko nudzi (nadal). Nie odpowiednia pora, nie odpowiednie miasto, nie odpowiedni strój. Dziś kocham biegać gdziekolwiek i z kimkolwiek, nawet z samą muzyką w uszach. Jak to się stało?! Sama nie wiem, metodą prób i błędów na pewno. Warto spróbować, warto znaleźć coś odpowiedniego dla siebie. Zacznij z tym co masz i szukaj, aż znajdziesz swoją część motywacji.
      Życzę powodzenia. :)

      Usuń
  2. Wpis kopnął mnie w dupe ostro, bo ja jestem typem człowieka, który lubi sobie ponarzekać i koniec kropka. A tak naprawdę niebardzo mam się do czego przypiąć z tym mom narzekaniem...

    Takie spotkania są mocno motywujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można narzekać i robić, albo narzekać i nic nie robić. To pierwsze to chyba lepszy wybór.
      Trzymam kciuki za to, żeby mniej narzekać i zamienić "koniec kropka" na ponarzekam, ale się postaram. :)

      Usuń