Dzisiaj każdy gdzieś pędzi, każdy gdzieś biegnie. Nie chodzi
mi o biegi rekreacyjne, które pochwalam całym sercem, ale takie na autobus,
wiecie, czy tramwaj. Takie do pracy, że w jednej chwili zapinasz ostatni guzik
koszuli, pijesz kawę, szukasz klucza i krzyczysz „kurde, znowu zaspałem”.
Więcej stresu niż to warto.
Dziś nikt nie ma czasu na spokojne śniadanie, bo po co wstać 30 minut wcześniej skoro sen jest taki cudowny. Wiem co mówię. Niestety jestem z tych, którzy wolą położyć się później spać niż wcześniej wstawać. Nie pochwalam tego. Chociaż krążą plotki, że sen jest dla słabych. Błagam, bądźmy słabi.
Nic tak nie działa na zdrowie jak sen. Szczególnie by ukoić nasz i tak nie spokojny układ nerwowy.
Właściwie chciałam mówić właśnie o tym, ale nie chcę być dziś bezpośrednia.
Czas nie stoi w miejscu, tylko mija jak szalony. Nie zdążysz się obejrzeć a ucieka Ci życie. Przepada jak suchy piasek między palcami. Stres jest już naszym nieodłącznym towarzyszem, a całe nasze zdrowie na tym cierpi. Tłuszcz też lubi stres, bardzo.
Szukamy więc spokoju w relaksującej czekoladzie, z popcornem w kinie czy chipsami przed telewizorem. Szukamy ukojenia w alkoholu, w winie do kolacji, w piwie z kolegami przy meczu.
Szukamy też formy relaksu poprzez medytacje, masaże, uprawianie różnych aktywności fizycznych i nie tylko (granie w szachy podobno też odpręża). Na nasze szczęście czy też nie medal ma dwie strony, a my swoje złe i dobre przyzwyczajenia.
Ja przypomniałam sobie jak fajnie jest czasem odciąć się od świata, wyjechać za miasto i ubrudzić się w błocie. Chociaż nie brzmi to zbyt fascynująco, szczególnie błoto.
Stwierdziłam, że najlepszą terapią i najlepszym sposobem na ukojenie stresu może być zwykły dzień, z niezwykłymi ludźmi w ciekawym miejscu.
Każdy ma jakieś swoje „miejsca, które leczą”. Nie zawsze ma do nich dostęp, bo czasem mogą być na końcu świata. W tej chwili nie mam na myśli tych miejsc. Raczej takie, które przytrafiają się z przypadku. Takie wypady na które „nie masz czasu”.
Słyszałam plotki, że jak masz za mało czasu to powinieneś sobie znaleźć dodatkowe zajęcie. Może zamiast tak biegać ciągle za karierą, pracą biznesmena i milionem monet wystarczy czasem pojechać za miasto i przerzucić trochę piachu. Nie, nie namawiam do rzucenia wszystkiego i zostania budowlańcem. Tylko jak zwykle w bardzo nie sprecyzowany sposób chce po prostu powiedzieć, że uświadomiłam sobie coś ważnego. Nie powiem, że odkryłam, bo żaden ze mnie Sherlock w tym momencie. Chociaż jak byłam mała to chciałam być detektywem, poważnie.
Gdzieś w tym wszystkim zatraciliśmy swoje romantyczne duszę. Dostrzeganie piękna w prostych rzeczach. Zwykłe proste rozmowy zostały zastąpione przez technologię.
Wszystko chcemy mieć podane jak na talerzu – zero wysiłku. Nawet na wykładzie ostatnio jeden z moich wykładowców mówił o tym, że na wszystko teraz potrzebujemy tabletki. Napisałabym kolokwialnie, ale ugryzę się w klawiaturę i napiszę po prostu „nie prawda”.
Potrzebujemy ludzi, rozmów w cztery oczy, fajnych miejsc, więcej czasu na powietrzu niż przed komputerem czy telewizorem.
Tlenu, nie tabletki. Snu, swobody i mniej życia w biegu.
Wiecie w czym tkwi problem? Sami to sobie zabieramy tym ciągłym pędem, a później mówimy:
„jasne, nie wierzę w tą całą waszą psychologię pozytywną, nie wierzę w te całe wasze przyciąganie i w to, że może być dobrze”.
Owszem.
Problem od pozytywnego myślenia nie zniknie,
ale to jak sobie z nim poradzisz zależy już tylko od Ciebie.
Dziś nikt nie ma czasu na spokojne śniadanie, bo po co wstać 30 minut wcześniej skoro sen jest taki cudowny. Wiem co mówię. Niestety jestem z tych, którzy wolą położyć się później spać niż wcześniej wstawać. Nie pochwalam tego. Chociaż krążą plotki, że sen jest dla słabych. Błagam, bądźmy słabi.
Nic tak nie działa na zdrowie jak sen. Szczególnie by ukoić nasz i tak nie spokojny układ nerwowy.
Właściwie chciałam mówić właśnie o tym, ale nie chcę być dziś bezpośrednia.
Czas nie stoi w miejscu, tylko mija jak szalony. Nie zdążysz się obejrzeć a ucieka Ci życie. Przepada jak suchy piasek między palcami. Stres jest już naszym nieodłącznym towarzyszem, a całe nasze zdrowie na tym cierpi. Tłuszcz też lubi stres, bardzo.
Szukamy więc spokoju w relaksującej czekoladzie, z popcornem w kinie czy chipsami przed telewizorem. Szukamy ukojenia w alkoholu, w winie do kolacji, w piwie z kolegami przy meczu.
Szukamy też formy relaksu poprzez medytacje, masaże, uprawianie różnych aktywności fizycznych i nie tylko (granie w szachy podobno też odpręża). Na nasze szczęście czy też nie medal ma dwie strony, a my swoje złe i dobre przyzwyczajenia.
Ja przypomniałam sobie jak fajnie jest czasem odciąć się od świata, wyjechać za miasto i ubrudzić się w błocie. Chociaż nie brzmi to zbyt fascynująco, szczególnie błoto.
Stwierdziłam, że najlepszą terapią i najlepszym sposobem na ukojenie stresu może być zwykły dzień, z niezwykłymi ludźmi w ciekawym miejscu.
Każdy ma jakieś swoje „miejsca, które leczą”. Nie zawsze ma do nich dostęp, bo czasem mogą być na końcu świata. W tej chwili nie mam na myśli tych miejsc. Raczej takie, które przytrafiają się z przypadku. Takie wypady na które „nie masz czasu”.
Słyszałam plotki, że jak masz za mało czasu to powinieneś sobie znaleźć dodatkowe zajęcie. Może zamiast tak biegać ciągle za karierą, pracą biznesmena i milionem monet wystarczy czasem pojechać za miasto i przerzucić trochę piachu. Nie, nie namawiam do rzucenia wszystkiego i zostania budowlańcem. Tylko jak zwykle w bardzo nie sprecyzowany sposób chce po prostu powiedzieć, że uświadomiłam sobie coś ważnego. Nie powiem, że odkryłam, bo żaden ze mnie Sherlock w tym momencie. Chociaż jak byłam mała to chciałam być detektywem, poważnie.
Gdzieś w tym wszystkim zatraciliśmy swoje romantyczne duszę. Dostrzeganie piękna w prostych rzeczach. Zwykłe proste rozmowy zostały zastąpione przez technologię.
Wszystko chcemy mieć podane jak na talerzu – zero wysiłku. Nawet na wykładzie ostatnio jeden z moich wykładowców mówił o tym, że na wszystko teraz potrzebujemy tabletki. Napisałabym kolokwialnie, ale ugryzę się w klawiaturę i napiszę po prostu „nie prawda”.
Potrzebujemy ludzi, rozmów w cztery oczy, fajnych miejsc, więcej czasu na powietrzu niż przed komputerem czy telewizorem.
Tlenu, nie tabletki. Snu, swobody i mniej życia w biegu.
Wiecie w czym tkwi problem? Sami to sobie zabieramy tym ciągłym pędem, a później mówimy:
„jasne, nie wierzę w tą całą waszą psychologię pozytywną, nie wierzę w te całe wasze przyciąganie i w to, że może być dobrze”.
Owszem.
Problem od pozytywnego myślenia nie zniknie,
ale to jak sobie z nim poradzisz zależy już tylko od Ciebie.
"Chociaż nie brzmi to zbyt fascynująco, szczególnie błoto."
OdpowiedzUsuńBłoto brzmi błoGo ;)
Lubie lubie lubie to co mówisz i wcale nie musisz gryźć klawiatury <3
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę, że trafiłam na Twojego bloga :) prowadź go proszę i nie przestawaj :)
OdpowiedzUsuńserdecznie pozdrawiam,
Kora