w głowie zawsze jestem gruby


Zaciekawiło mnie ostatnio pytanie od pewnej pani Ani.

"Dlaczego niektóre kobiety, które schudły, w swoich oczach, w swoich głowach nadal widzą to, co było wcześniej, skoro to już ewidentnie zniknęło, co widać w lustrze i na zdjęciach, a każdy codziennie to powtarza?"

Postanowiłam poszukać odpowiedzi na ten temat i wierzcie mi odpowiedzieć jest trudno.
Szukałam psychologicznych aspektów, próbowałam wziąć to na logikę.
Wszędzie znajdowałam tylko odpowiedzi o zaburzonym obrazie postrzegania siebie, zaburzonym obrazie ja.
Logicznie czy to mentalność czy pamiętliwość? Czy może jesteśmy już tak do siebie przyzwyczajeni, że ciężko jest nam zaakceptować to, że coś się zmieniło?

My kobiety jesteśmy przecież tak bardzo pamiętliwe. Nie tylko pamiętamy ale też lubimy wypominać. Skoro potrafimy w kłótni wyrzucić komuś zdarzenie sprzed 10 lat to dlaczego by nie wypomnieć codziennie samej sobie, że byłam gruba. Szczerze, też kiedyś byłam mniejsza o 10 kg i uważałam wtedy, że nadal jest mnie za dużo. Teraz gdy patrzę na te zdjęcia zadaję sobie pytanie "gdzie Ty miałaś mózg dziewczyno, żeby tak sądzić". Tutaj jednak nie istnieje coś takiego jak logika.

Jeśli chodzi o mentalność, no i przede wszystkim o zaburzony obraz postrzegania siebie.
Co jest w tym wszystkim śmieszne, bo podobno widzimy siebie ładniejszymi niż widzą nas inni. Przynajmniej tak kiedyś wykazali "amerykańscy naukowcy" – jeśli u ich badanych to się sprawdza, to im zazdroszczę.

Moim zdaniem jest tak, że zrzucasz te 10 kg stajesz przed lustrem i mówisz "o w sumie to ładnie wyglądam", ale gdzieś w głowie jest to poczucie, nie nie będę narcyzem i nie będę się sobą zachwycać. Nie umiemy też przyjmować komplementów i za każdym razem gdy ktoś powie "wyglądasz super" to znajdziemy na to odpowiedź "nie no wiesz, jeszcze tutaj muszę trochę zrzucić, jeszcze brzuch, na udach trochę cellulitu zostało".
O ile same przed sobą potrafimy sobie powiedzieć, że wyglądamy dobrze tak przy innych zaprzeczamy nawet wiedząc, że mają rację. Przekornie. Zaprzeczamy na tyle, że zaczynamy w to wierzyć.
Z psychologicznego punktu widzenia może chodzić tu też o cechy osobowości. Każdy ma inne, ale można nas podzielić na ekstrawertyków, introwertyków, czy przypasować do pewnych grup osób, które mają do czegoś jakieś skłonności. Jedną z cech korelującą z postrzeganiem siebie jest perfekcjonizm. Chcemy być zawsze lepsze niż jesteśmy. Idealne.
Jeśli jest się ambitnym i perfekcjonistycznym, jeśli jeszcze do tego ma się pewne lęki związane z byciem grubym (wynikające głównie z tego, że się było troszkę większym w dzieciństwie a nasi rówieśnicy byli wredni i nam dogryzali) i do tego jeszcze dodajmy sobie podatność na wpływy społeczeństwa – to mamy mieszankę pod tytułem "nigdy nie będę wystarczająco dobrze wyglądać".

Czy da się to wszystko jakoś obejść? Możliwe. Nauczyć się żyć ze sobą w zgodzie i czasem sobie tą perfekcję odpuścić. Może zacząć wyznaczać sobie realne cele i do nich dążyć a nie żyć w utopijnym świecie kreowanym przez media i photoshop.
Można akceptować siebie, ale gdzieś w środku mieć poczucie, że coś jest nie tak.
Nawet jeśli to głupie to uważam, że retrospekcję i szczera rozmowa z samym sobą mogą pomóc nam w logicznym ogarnięciu tego, dlaczego tak się dzieję.
Dlaczego pomimo tego, że wyglądamy dobrze nasz mózg podsuwa nam, że nadal mogłybyśmy coś zmienić? Dlaczego jesteśmy przekorne?
Niby cechy, które można wrzucić do jednego worka, ale każdy powinien się mierzyć swoją miarą i analizować w kontekście swoich doświadczeń. Ciężko odpowiedzieć jest na to pytanie jednoznacznie. Niemniej jednak będę dalej szukać odpowiedzi.
Jakieś pomysły?

1 komentarz:

  1. Moja znajoma badała do licencjatu postrzeganie swojej sylwetki przez nastolatki. Jest taki specjalny ciąg obrazków różnych sylwetek i trzeba się tam odnaleźć. Okazało się że ponad połowa nieprawidłowo oceniała siebie - większość z tej połowy zasugerowała, że jest grubsza niż w rzeczywistości. Pamiętam też odcinek Goka, w którym kazał kobietom ustawić się w odpowiedni miejscu pomiędzy kobietami o różnych gabarytach. Żadna nie zrobiła tego dobrze - każda dodawała sobie co najmniej 1 lub 2 rozmiary. Myślę, że to kwestia obiektywizmu i perspektywy. Wobec siebie zawsze jesteśmy bardziej krytyczne i nie do końca sprawiedliwe.

    OdpowiedzUsuń